wtorek, 13 maja 2014

Rozdział 1

Niebo jest błękitne i nie ma żadnej chmurki, która mogłaby przykryć ciepłe słońce. Jestem małą Rose, która stoi na łące. Wśród idealnie zielonej trawy znajdują się dmuchawce, mlecze, maki oraz inne małe kwiatki. Swoimi drobnymi rączkami zrywam jeden z nich i wkładam za ucho. Zaczynam się okręcać i śmiać. 
- Rosie- Ktoś szepce więc odwracam się w poszukiwaniu postaci. Nigdzie nikogo nie ma więc kręcę się dalej- Rosie- Słyszę znów i tym razem idę za głosem. Idę na zachód tuż do lasu. Tajemniczy głos nie przestaje mnie nawoływać. Skradam się delikatnie by nie nadepnąć gołymi stopami na gałęzie- Rosie- Ktoś szepce blisko mnie. Odwracam się i widzę przeszywającą zieleń jego oczu. 

Budzę się z krzykiem, a kropelki potu spływają z mojego czoła. Akurat włącza się mój budzik na co jęczę i pochylam się w stronę szafki by go wyłączyć. Muszę wstać by zdążyć do pracy. Wychodzę spod kołdry i podchodzę do okna by podciągnąć rolety. Wpada odrobina światła, ponieważ na dworze jest ponuro. Zupełne przeciwieństwo pogody z mojego snu. Idę do łazienki by wziąć prysznic.
- Hej- Witam się z mamą, która jak zwykle z samego rana, sprząta mieszkanie. Wydaje mi się, że to już przyzwyczajenie, bo nie zawsze ono tego wymaga. 
- Hej- Mama unosi głowę i uśmiecha się do mnie. Uwielbiam widzieć jej uśmiech, ponieważ w jej życiu było więcej chwil, w których płakała godzinami. Po śmierci taty załamała się strasznie i przez dwa lata w ogóle się nie uśmiechała. Miała również obsesję na punkcie mojego bezpieczeństwa. Wydaje mi się, że nie chciała mnie stracić tak jak taty. 
Strumień zimnej wody pobudza moje mięśnie i zmysły do wczesnej pracy. Myślę o śnie, który powtarza się kolejny dzień. Sądzę, że to może mieć z czymś powiązanie, ale dlaczego on? Dlaczego musiałam przypomnieć sobie tą piękną zieleń jego oczu po tylu latach? Jestem prawie pewna, że ułożył sobie życie z Larissą. Pamiętam jak dobrze się dogadywali i jaka śliczna była. 
Wzdycham przytłoczona wspomnieniami i wychodzę spod prysznica. Wycieram ciało puszystym ręcznikiem i zakładam na siebie bieliznę. Ponieważ u Greya należy być wizytowo i elegancko ubranym, zakładam obcisłe czarne spodnie i białą koszulę. Włosy związuję w niedbałego koka, robię makijaż i zakładam bransoletki. Gdy jestem gotowa idę na śniadanie do kuchni. Mama krząta się po pomieszczeniu. 
- Ślicznie wyglądasz- Komentuje. Dziękuję jej skinieniem głowy- Jak się spało?- Kładzie talerz z tostem przede mną. 
- Znów śniło mi się to samo- Wzdycham i gryzę tosta. 
- Może po prostu za nim tęsknisz?- Wyciera dłonie w fartuszek. 
- Mamo- Marudzę- To było tak dawno. Prawie już zapomniałam, gdy nagle powraca w śnie. 
- Coś sugerujesz?- Siada naprzeciwko mnie, zaciekawiona. 
- Nie. Po prostu sądzę, że to nie jest przypadek- Wzdycha i opiera się o krzesło. Podziwiam jej urodę. Ma kilka drobnych zmarszczek, ale nie są one bardzo widoczne, na pewno nie jedna kobieta zazdrości jej figury i pięknych gęstych włosów. 
- Jeśli coś by się działo, to mów, dobrze?- Tego nie chciałam, nie chciałam by znów zaczęła zbyt mocno kłaść nacisk na moje bezpieczeństwo. Uwierzcie, że to nie jest miłe. 
- Mamo- Karcę ją- Spokojnie- Uśmiecham się delikatnie i wstaję by odłożyć talerz do zlewu. Chwytam swoją teczkę i torebkę, a następnie żegnam się z mamą. Wychodzę z mieszkania i schodzę po schodach kamienicy. Kieruję się w stronę mojego auta, które stoi za budynkiem. Jest to stary golf, ale zawsze coś. Wolę mieć takie auto niż wcale. Wsiadam do środka, odpalam silnik i wyjeżdżam z parkingu. Droga do mojej pracy zajmuje mi dziesięć minut. Zostawiam auto ulice dalej, ponieważ jest ono niczym w porównaniu z samochodami, które prawdopodobnie wyjechały dopiero z salonu i stoją na parkingu przeznaczonym dla pracowników. Wchodzę po wielkich, długich schodach do wieżowca. Gdy znajduję się wewnątrz, słychać gwar i stukanie moich szpilek. Witam się z pracownicą choć nie znam jej imienia. Nie jest chyba możliwe znanie nazwisk wszystkich pracowników, ponieważ siedziba Greya liczy ich wiele. Podchodzę do windy i wciskam przycisk. Obok mnie materializuje się mężczyzna. Spoglądam na niego i odwzajemniam uśmiech, który mi posyła. Drzwi się otwierają więc wchodzę. Jedną z najbardziej krępujących sytuacji jest bycie sam na sam z mężczyzną w windzie. Wciskam piątkę, natomiast on dziewiątkę. Opieram się o ścianę i próbuję ukryć to, iż czuję jak na mnie patrzy. Wzdycham z ulgą gdy zatrzymujemy się na moim piętrze. Wychodzę i śpieszę się do pomieszczenia. W sali są już wszyscy. 
- Cześć- Witam się z nimi i siadam przy swoim biurku. Leżą już na nim manuskrypty. Wyciągam mój ulubiony długopis i zaczynam czytać jeden z nich. Pstrykam długopisem i opieram głowę na dłoni. Po kilkunastu minutach stwierdzam, że do niczego się nie nadaje i wyrzucam go do kosza. Mam zamiar wziąć kolejny gdy do pomieszczenia wchodzi Tom. Uśmiecha się do mnie szeroko, odwzajemniam uśmiech. Siada na moim biurku i podaje mi kawę. 
- O Boże, skąd wiedziałeś?- Delektuję się smakiem napoju. 
- Mam tę moc- Prycham śmiechem. Tom jest bardzo miłym, uprzejmym i serdecznym człowiekiem. Znamy się półtora roku- tyle ile pracuję u Greya- i zdążyliśmy się zaprzyjaźnić. Jest on prawą ręką Josha, więc z początku pojawiały się plotki na nasz temat, ale z biegiem czasu się ich pozbyliśmy.  
- Nie masz żadnego zajęcia?- Pytam. 
- Nie. Chcesz się mnie pozbyć?- Podnoszę głowę i zaczynam się śmiać. 
- Nie
- Co dziś robisz?- Pyta
- W sumie to pracuję- Uśmiecham się- Możemy się spotkać
- Świetnie- Rozmawiamy jeszcze chwilę. Gdy opowiada mi co wczoraj robił ze znajomymi wybucham śmiechem. On zawsze ma zabawne historie, a ja to jestem ta, która nie ma zbyt ciekawego życia. Nie mówiłam mu o Harrym, ponieważ chciałam zapomnieć. 
- Jesteś taki szalony- Przewracam zabawnie oczami i znów chichoczemy. Kilka osób śmieje się z nas. Słyszę jakiś dziwny hałas i spoglądam na Toma. 
- Słyszałeś?- Pytam. Kiwa głową i marszczy czoło. 
- Co to może być?
- Nie wiem, ale chyba nie powinniśmy się przejmować- Mówi. Mimo tego jestem czujna i nasłuchuję- Gdzie wolałabyś pójść; do kina czy restauracji?- Pyta i przegląda moje manuskrypty. 
- Nie wiem- Odpowiadam szybko i zaczynam się wiercić gdy specyficzna atmosfera wypełnia pomieszczenie. Zauważam, że inni też to czują. 
- Cholera!- Kilku osobom wymyka się gdy słychać strzał. Jestem przerażona i nie wiem co robić. 
- Tom?- Pytam przestraszona- Nadal sądzisz, że to nic takiego?- Mój głos drży z paniki- Co robimy?- Wszyscy są przestraszeni. 
- Zachowajmy spokój- Mówi. 
- Genialny plan!- Karcę go. Szum i krzyki są coraz głośniejsze. Krzyczę gdy drzwi się otwierają i wchodzą mężczyźni w maskach, a w rękach trzymają broń. 
- Padnij!- Krzyczy jeden z nich grubym głosem. Kładę się na podłogę razem z innymi i zaczynam w myśli się modlić. Moje przypuszczenia się sprawdziły. Wiedziałam, że coś jest nie tak. 
- Nie ruszaj się- Warczy na Sue, która jest cała zapłakana. Wymierza w nią pistoletem. 
- Nie!- Krzyczę. Nigdy nie pozwolę skrzywdzić kogoś na moich oczach. Mój tata umarł na moich rękach. Nie pozwolę drugi raz na to samo. 
- Zamknij się suko!- Wymierza we mnie pistoletem i milknę, ale jestem dumna, ponieważ Sue jest bezpieczna. Widzę czarne, wielkie buty, które wchodzą do pomieszczenia. Przypuszczam, że jest ważną osobą, dlatego, że rozkazuje pozostałym. 
- Ty- Mówi. Podnoszę wzrok i widzę, że wskazuje na mnie- Idziesz z nami- Serce bije mi tak mocno, że mam wrażenie, że zaraz wyskoczy z piersi. Dwóch facetów w maskach podnosi mnie. Krzyczę i błagam Toma o pomoc. Od razu jeden z nich wystawia pistolet w jego stronę. Kilka łez wypływa z moich oczu. Krzyczę o pomoc, ale zostaję uciszona przez dłoń na mojej buzi. Próbuję oddychać i gryzę faceta w rękę. Klnie i puszcza mnie. Zrywam się do biegu, ale jeden z nich podkłada mi nogę i upadam na ziemie tracąc przytomność.

***
Cześć ;) W sumie to nie wiem czemu nie dodałam wcześniej, bo ten i następny rozdział mam już od dłuższego czasu napisany. Mam nadzieję, że wam przypadnie do gustu. Byłoby fajnie gdyby każdy kto czyta skomentował, bo wydaje mi się, że na stracie jest najważniejsze wsparcie :) Jeśli możecie to polecajcie też innym ;) 

7 komentarzy:

  1. Świetne... jej to dopiero pierwszy rozdział ale już czuję że pokocham tego bloga.. czekam na następny :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej po raz drugi ;*
    Ha! Miałam zaszczyt przeczytać ten rozdział przed publikacją! Ale ze mnie fejm!
    Mówiłam Ci już, że jest świetny, ale teraz postaram się bardziej rozwinąć swą wypowiedź xd
    Ten sen na początku emanuje taką tęsknota! Jeej! *.* Własne wyobraziłam sobie malutkiego Harry'ego! Jaki słodziak!
    W sumie Rose miała spokojne życie... Kochającą Mamę, lubiana pracę... A tu bum. Tak znikąd wszystko się wali, bo.ktoś tam postanowił sobie urządzić napad. Biedna Rosie :c Tak piękne opisałaś jej strach, że aż mi się zimno zrobiło!
    Jestem strasznie ciekawa kiedy spotka się z Harrym i czy się rozpoznają (:
    Wybacz mi proszę te krótkie komentarze, ale jestem już tak śpiąca, że ledwo widzę ;c Jak wszystko ogarne to komentarze będą dłuższe, obiecuje <3
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. wow. jaka bomba....... dawaj kolejny, błagam <3
    jeżeli to nie problem to proszę, informuj mnie na gadu 3872068 ;//
    .
    jeśli masz czas i chęci to zapraszam do siebie
    http://kamciaqqq.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się bardzo!!! Wydaje mi się tylko że to nie będzie uprowadzenie tylko porwanie ale nie wnikam :P Czekam na kolejne!

    OdpowiedzUsuń
  5. O MÓJ BOŻE TO JEST ŚWIETNE!!! Czekam na następny :D
    ~Wikaaa

    OdpowiedzUsuń