sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 3

- Jesteś naprawdę odważna- Jej brwi unoszą się delikatnie ku górze i widzę, że czuje się przy mnie śmielej- Tutaj jest naprawdę okropnie- Krzywi się- Nie mamy łóżek, a jedzenie dostajemy kiedy chce im się przynieść- Boję się coraz bardziej każdego dnia, który mam tu spędzić- Chciałabym ci powiedzieć coś więcej, ale nie mogę- Spogląda na mnie, a kilka blond włosów spada na jej twarz. Kiwam głową i wracam na 'swoje miejsce', związuję dłonie i kładę się na podłodze. Przydałyby mi się środki przeciwbólowe, ponieważ moje rany strasznie bolą. Jedynie co mogę zrobić to zamknąć oczy, spróbować zasnąć i śnić o domu, ciepłej pierzynie i mamie.
Jestem tutaj, zamknięta w czterech ścianach z młodą dziewczyną, która przeżyła tutaj koszmar i nie chce zdradzić co mnie czeka. Odwiedzają mnie przeraźliwi prześladowcy i tak naprawdę nie wiem czego chcą ani gdzie jestem. Z początku myślałam, że to burdel, ale nic by się nie zgadzało. Po co mieli by napadać na siedzibę Greya? I dlaczego wzięli by mnie? Czuję, że tutaj chodzi o coś znacznie poważniejszego i w grę nie tylko wchodzą pieniądze lecz i życie. Sądzę, że mogą chcieć okupu, a moja matka im go nie da. Ciekawa jestem czy już wie co się stało. Z jednej strony mam nadzieję, że nie; to by ją zniszczyło. Gdy tata zmarł nosiła żałobę przez dwa lata. Również nie mogłam się pozbierać choćby dlatego, że trzymałam jego bezwładne ciało na rękach. Na samo wspomnienie wzdłuż mojego kręgosłupa przechodzą ciarki.
świat jest niesprawiedliwy. Cierpimy w tym ciemnym pomieszczeniu, a niektórzy przeżywają właśnie cudowne chwile. Nie mogę zrozumieć ciągle dlaczego to musiałam być ja. Oglądałam wiele horrorów i filmów kryminalnych. Mój tata był ich fanem i w pewnym sensie to mi się udzieliło. Lubiłam rozwiązywać zagadki i stawiać się na miejscu bohaterów, ale nigdy nie chciałam by spotkało to mnie w realistycznym świecie. Nie tak planowałam moje życie, a teraz zaczynam się zastanawiać czy jakiekolwiek plany mają sens.

Mam na sobie żółtą sukienkę, a włosy upięte są w niedbałego koka. Biegnę przez las. Jest pięknie zielony, ale im dalej jestem tym bardziej staje się mroczny. Pojawia się gęsta mgła i nie widzę ścieżki. Zaczynam błądzić i krzyczeć. Czuję mocny uścisk, a po chwili dłoń mężczyzny ląduje na mojej buzi. Wyrywam się i szarpię lecz jest zbyt silny. Popycha mnie i zanim zaczynam spadać widzę oczy koloru liści, zielone. Spadam i spadam dopóki echem nie odbija się dźwięk metalu.
Mrugam oczami i unoszę głowę. Mój kark jest obolały od niewygodnej pozycji. Spoglądam na drzwi i widzę, że są otwarte. Delikatne światło wpada do środka. Mężczyzna o czekoladowych oczach i spokojnej twarzy rzuca tacą o podłogę. Na czworakach podchodzę i rzucam się na wodę, wypijam wszystko na raz. Facet opuszcza nasze więzienie, a ja rzucam Chloe chleb. Podchodzę do niej, a ona wolnymi ruchami zaczyna skubać pieczywo.
- To był Liam. Przynosi jedzenie i jest nieszkodliwy. Jest chyba jedyną osobą, która nie zrobiła mi krzywdy- Jej głos drży coraz bardziej z każdym wypowiedzianym słowem. Na moich rękach pojawia się gęsią skórka, gdy wyobrażam sobie tortury, jakie musiała przejść. Ukradkiem spoglądam na jej ciało. Otwieram szeroko oczy na otwartą ranę. Praktycznie każdy element jej ciała składa się z siniaków. Rozrywam kolejną część koszuli i związuję jej rozcięte ramię.
- Nie możesz- Szepce i trzęsie się ze strachu.
- C-czego?- Pytam.
- Nie możesz- Prawie piszczy.
- Nie rozumiem- Marszczę czoło. Niby dlaczego nie mogę jej pomagać i tak nikt tego nie widzi. Zaczyna płakać, a mosiężne drzwi, otwierają się. Napotykam na ciemne czekoladowe oczy i gdy widzę jego zwycięski uśmiech zrywam się na nogi. Ignoruję przeszywający ból mojego ciała. Biegnę przez pomieszczenie po scyzoryk, ale w momencie, gdy chcę się po niego nachylić zostaję kopnięta i upadam na ziemię, mocno uderzając klatką. Tracę na chwilę oddech, łzy gromadzą się w moich oczach. Słyszę krzyk Chloe i gdy mulat nachyla się nade mną wyciągam jak najmocniej, aż do bólu rękę i gdy przedmiot, który może mi pomóc, ląduje w moich dłoniach, bez wahania wbijam go w jego ramię. Chwyta się za przeciętą skórę i upada na kolana. Wykorzystuję moment i biegnę w stronę drzwi. Na moje nieszczęście zderzam się z jakąś osobą i nie jestem w stanie go zobaczyć, ponieważ moje ciało zostaje brutalnie odciągnięte i rzucone o ścianę jak zwykła szmata.Tak własnie się czuję, wydaje mi się, że jestem tak lekko i drobna, że każdy może mną pomiatać.
Siadam na ziemię, a krew z mojego nosa i wargi zaczyna się sączyć. Widzę jak przez mgłę jego nogę, a potem czuje ból, jakby wielka cegła spadła swoim kantem na mój brzuch. Ten ból miażdży wszystkie moje organy i przez chwilę tracę świadomość. Mrok pokrywa wszystko co mnie otacza i w sumie to dobrze, przynajmniej nie czuję kolejnych ciosów zadawanych przez brązowookiego; co najdziwniejsze, nie są one brązowe, gdy ostatni raz patrzę, ale zielone. Prawdopodobnie to wytwór mojej wyobraźni albo po prostu kolejny straszny sen. Och, ile bym dała, by to był sen.


Gdzieś tam w dali słyszę płacz, gdzieś dusza umiera. O! Tam człowiek radośnie krzyczy i kołysze się, a inny stopa cicho po kruchej krawędzi. Tam dziewczę z tęsknoty umiera, a tam matka samotna, cierpiąca umiera, bo gdzieś dziecko jej uprowadzono i nie oddano.


Mama Rose

Między ludźmi są więzi. Łączymy się swoimi korzeniami tworząc jedność, a przy tym niemożliwie silną miłość. Taką, której nie można zerwać, bo ona po prostu zostanie na zawsze; chyba, że skończy się świat. Gdy ona umrze, ja też, ponieważ jesteśmy jednością, ale nigdy nie znikniemy, ponieważ nasza więź jest zapisana daleko w ziemi.
Dla mnie skończył się świat, a to co stanowiło podstawę mojego szczęścia zniknęło. Rozdzielono nasze korzenie i sprawiono, że umieramy, bo nie jesteśmy ze sobą. To wieź między matką i córką.
Przeżywałam stratę męża i choć bardzo nie chcę, muszę przeżywać stratę córki. Serce mam w małych kawałkach, mikroskopijnych wielkościach. Moje łzy tworzą ocean, a ciało przypomina zwiędnięte drzewo. Jestem jak przeszłość, zapomniana i nie chciana.

Pamiętam jak moja mała Rose stawiała pierwsze kroczki, gdy pierwszy raz powiedziała słowo "mama" i pamiętam jak szczęśliwa była, gdy był przy niej Harry. Pamiętam też jak była smutna, ale boli mnie to, że gdy odnajduje szczęście, natychmiastowo jest jej zabierane. Boli mnie, że teraz jest gdzieś i pewnie przeżywa koszmar i choć bardzo nie chcę dopuszczam do siebie myśl, że może ona nie żyć. Moja mała Rose... może jej koszmary miały ją ostrzec... Nie rozumiem i nie mam sił by myśleć. Może powinnam zadzwonić do bliskich? Do Harry'ego? Nie, to zamknięta przeszłość.

Rose

Stoję w nicości. Otacza mnie czerń i nic więcej. Mam na sobie białą suknię. Ma taki niesamowity materiał, dotykam go, ale w miejscu gdzie znajdowała się moja dłoń, pojawia się krew. Wycieram swoje ręce w sukienkę, a po chwili ścieka z niej krew, mnóstwo krwi. Krzyczę, ale nie słychać mojego głosu. Jestem w  nicości. 

Mrugam oczami i unoszę delikatnie głowę. Moje ciało jest mokre od potu więc odruchowo chcę podnieść rękę i wytrzeć czoło, ale moje ruchy ograniczone są przez kajdanki na moich nogach i rękach, przymocowane do stołu, na którym leżę. Ruszam rękoma by poluźnić ucisk, ale nie wytrzymuję długo, ze względu na liczne rany. Ubrana jestem w to co przedtem i zauważam wiele krwi oraz podarte strzępy bluzki. Zaczynam krzyczeć i płakać, wtedy jasne, porażające światło zapala się i słyszę czyjeś kroki.
- No proszę, proszę. Obudziła się nasza niegrzeczna dziewczynka- Louis pochyla się nade mną.
- Chcę żebyś mnie wypuścił- Chrapię, ale on zaczyna się śmiać.
- Byłaś niegrzeczna, a niegrzeczne dziewczynki się karze- Mówi z głupim uśmiechem na twarzy. Moje ślinianki pracują na najszybszych obrotach więc pluję w jego twarz. Krzywi się, wyciera twarz, a następnie uderza mnie w policzek. Zagryzam wargę i znów zaczyna krwawić.
- Suka
- Sukinsyn
- Zamknij się
- Wypuść mnie do jasnej cholery!- Krzyczę tak mocno, że aż boli mnie gardło.
- Ucisz ją, nie idzie spać- Do pomieszczenia wchodzi Zayn. Wygląda na zaspanego więc sądzę, że jest świt. Chwyta butelkę wody i upija z niej kilka łyków, rodzi się we mnie wielkie pragnienie. Nie boję się więc, gdy bierze nóż i podchodzi do mnie, skupiam się na wodzie. Rozcina moją bluzkę i wtedy zaczynam panikować. Bluzka zostaje ze mnie ściągnięta i zostaję w samym staniku.
- Nasz kolega będzie miał pyszny kąsek- Mówi, a na moim ciele pojawia się gęsia skórka.
- Nie teraz Zayn, teraz mamy co innego do roboty- Widzę błękitne jak ocean oczy, które delikatnie się rozmywają. Zostaje dożylnie podany mi jakiś lek albo narkotyk. Nie wiem. Wiem, że jestem w pół świadoma.
Pamiętam silne ręce, auto, sen. Aktualnie idziemy przez gęsty las, a ja ciągle się potykam. Jest we mgle i wygląd jak ten ze snu. Czuję jakbym nie miała żadnych mięśni. Choć to głupie, ale wole by zostawili mnie w tym lesie niż by mnie mieli ciągle torturować.
- To tutaj- Mówi blondyn. Zayn podaje mi łopatę więc patrzę na niego zdziwiona.
- Po co mi ona?- Pytam piskliwym głosem.
- Jak to po co? Będziesz kopać.
- Co?- Śmieją się.
- Swój grób

***

Cześć :D tak więc prezentuje się kolejny rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba i zostawicie swoje opinie w komentarzu. 

6 komentarzy= next ;)

10 komentarzy:

  1. wow super rozdzial czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny :D
    Nie mogę się doczekać następnego ;o

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne, podoba mi się ;)
    dodaj następny jak najszybciej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. świetne. Podoba mi się. Sama się sobie dziwię, że trafiłam tutaj dopiero dzisiaj. <333

    Zapraszam do mnie: http://fightandlovestoryakrelyna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. WOW, super <3
    Czekam na next

    storm-fanfic.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie Ci to wyszło. Urzekło mnie to. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nominuję Cię do Liebster Award :) Szczegóły na moim blogu :)

    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  8. OAISXIUDSBUJ NAJLEPSZY BLOG EVER

    OdpowiedzUsuń