Swój grób
Swój grób
Swój GRÓB
Oddycham ciężko, jeśli w ogóle to robię. Trzęsę się ze strachu, a łzy gromadzą się w moich oczach. Patrzę na nich dużymi oczami i próbuję doszukać się żartu. Ich twarze są poważne, a ja zaczynam uświadamiać sobie, że to co powiedzieli było czystą prawdą. To absurd! Takie rzeczy działy się w filmach, które oglądałam, ale nie powinny dziać się w życiu.. moim życiu. Nie mogę umrzeć! Muszę opiekować się mamą i muszę... żyć! Miałam plany na życie, miałam mieć cudowną rodzinę, a nagle wszystkie dotychczasowe plany zostały utopione w łzach, które wylałam przez tych... nich... kimkolwiek są.
Otwieram buzię, ale po chwili ją zamykam.
- Nie możecie!- Krzyczę w panice. Zaczynam się wyrywać, gdy Niall podchodzi do mnie i uderza mnie w twarz.
- Możemy. A teraz bierz kochanie łopatę i baw się dobrze- Rozwiązuje mnie i podaje mi przedmiot. Na jego twarzy igra głupi uśmieszek. Patrzę na niego z obrzydzeniem i zaczynam kopać w piasku. To obłęd.
Ich oczy bacznie mnie obserwują. Na domiar złego, zaczyna padać. W przeciągu kilku minut moje włosy wyglądają jak grube mokre sznurki. Ziemia jest mokra i sprawia to, że kopanie jest jeszcze gorsze niż mogło być.
Niall i Zayn chowają się w bagażniku auta, ale nadal mnie obserwują. Próbuję zając czymś moje myśli by tylko uniknąć tematu śmierci. Nie jest to takie proste, gdy jest to rzeczą, której boisz się piekielnie.
Czy to boli?
Pamiętam doskonale dzień śmierci mojego taty. Zbyt dobrze by o nim zapomnieć.
Było południe i wszyscy szykowaliśmy się do planowanego od dawna, wyjazdu. Mieliśmy wylecieć do Hiszpanii. Pakowaliśmy w radości swoje rzeczy i nikomu nie przyszło do głowy, że coś może pójść nie tak.
Wyszłam z tatą z domu. Szliśmy do sklepu by kupić coś na podróż. Śmialiśmy się i żartowaliśmy jak zawsze. Przechodziliśmy przez ulicę żartując z mamy i jej sklerozy. Słyszałam tylko głośny silnik. Tata odepchnął mnie przez co upadłam, ale to się nie liczyło. Następnie usłyszałam głośny pisk opon i huk, który świadczył o jednym. Poderwałam się na nogi i kuśtykając podbiegłam do taty. Leżał na ulicy, a z jego głowy sączyła się krew. Widziałam jak walczył z swoimi powiekami. Podniosłam wtedy jego głowę i położyłam na kolanach. Jedną ręką trzymałam jego głowę, a drugą gładziłam policzek i opowiadałam mu żarty by tylko nie zamykał oczu. Ktoś krzyczał by wzywać karetkę, inni stali i tylko głupio się patrzyli.
- Rose- Zakaszlał i chwycił moją twarz. Cicho zapłakałam- Musisz być dzielna. Bądź odważna.
- Tato- Pisnęłam błagając. Błagałam by żył, by był ze mną i mamą.
- Rose, wysłuchaj mnie- Nie mogłam znieść tego, że mówi. Chciałam by zatrzymał swoje siły, by walczył. Myślałam, że jest tchórzem, bo po prostu się poddaje. Nienawidziłam Boga i całego świata. Chciano odebrać mi człowieka, który był moim priorytetem.
Oddychał tak delikatnie i spokojnie. Nie wyglądał jakby cierpiał.
- Zajmij się mamą, uważaj na siebie i- Zakaszlał, a ja załkałam, tym razem głośniej- uważaj na ludzi. Nie ufaj tym, których znasz albo wydaje ci się, że ich znasz- Te słowa nic dla mnie nie znaczyły. Nie rozumiałam, dlaczego je mówił. Powinien milczeć.
Zamknął swoje oczy, a ja zaczęłam krzyczeć, uderzać go i błagać. Czułam ból w sercu i tę pustkę, której w tamtej chwili nie było wstanie nic naprawić. Byłam jak człowiek bez serca, jak człowiek bez uczuć.
Teraz rozumiem to co mówił. Chciał mnie ostrzec jakby dobrze wiedział, że coś takiego może się wydarzyć.
Ocieram łzy, które mieszają się z deszczem i opadam na kolana. Jestem zmęczona, nie mam siły by kopać. Moje rany bolą z każdym wykonanym ruchem, jestem zbyt osłabiona by tak ciężko pracować. Łopata upada obok mnie i wzdrygam się. Boję się tego co ma nadejść. O dziwo nikt na mnie nie krzyczy, nic nie słyszę. Odwracam się i widzę ich śpiących. Patrzę w niebo, a potem na ziemię i wiem, że to ten moment, ta chwila. To szansa bym uciekła. Rozglądam się i zrywam do biegu. Moje nogi plączą się, ale staram się uciekać jak najdalej. Nie obchodzi mnie to, że mogę zgubić się w lesie albo po prostu nie znaleźć drogi do domu. Moim zamiarem jest uciec tak by oni mnie nie znaleźli. Słyszę coś za sobą, ale nie odwracam się.
- Stój!- Krzyczy Zayn. Wstrzymuję oddech i zaciskam szczękę. Biegnę dalej, gdy nagle upadam na ziemię. Moje powieki są ciężkie i opadają za każdym razem, gdy ja je podnoszę. Gdzieś czuję ból, ale nie wiem gdzie.
Widzę siebie, a potem Harry'ego. Bawimy się jako małe dzieci. Pojawia się Larrisa i uciekam. Potem jest moja mama i tata. Wyjeżdżamy z miasta. Przed oczami staje mi obraz naszego nowego domu. Szkoła, nowi znajomi. Przeżywam raz jeszcze śmierć taty i smutek mamy. Następnie przed oczami staje mi obraz mojej pracy i napad. Czuję i widzę wszystkie moje męki, aż widzę czerń i tracę świadomość.
Chyba umieram... to takie spokojne i bez bolesne uczucie. Chyba jest najlepszym co przytrafiło mi się przez ostatnie kilak dni. I choć nigdy bym nie uwierzyła... ciesze się, że odchodzę.
Mrugam delikatnie oczami, ale zamykam je, gdy oślepia mnie jasne światło lampy wiszącej nade mną. Ruszam palcami i wzdycham. Miałam nie żyć, a budzę się tu. Tracę jakąkolwiek nadzieję na lepsze jutro.
- Rose- Szukam w okół siebie osoby, która to powiedziała. Zauważam Louisa- Dobrze, że się obudziłaś- Wzdycha. Marszczę czoło- Przepraszam, że cię uderzyłem- Mówi, a ja nie mogę uwierzyć w jego słowa. Kłamie.
Nagle widzę mamę i mrugam kilka razy. Potem widzę tatę, a cały świat zaczyna wirować. Krzyczę i czuję ból. Ten w gardle i ten od kuli. Czuję jak jakaś substancja przepływa przez moje żyły.
Budzę się i leżę na stole, tak jak we śnie. Obok mnie stoi Zayn. Chwyta moje ciało i gdzieś wynosi. Po chwili zostaję położona na czymś twardym. Zayn wychodzi więc zamykam oczy.
- Rose!- To Chloe, tak Chloe!- Nie zasypiaj! Boże... ciągle krwawisz!- Słyszę ją jakby gdzieś z tyłu. Zamykam oczy, a wtedy mocno mnie uderza. Otwieram oczy.
- Co jest?- Mówię cichym głosem.
- Podali ci narkotyk! Wiedziałam...- Mówi sama do siebie- Staraj się nie zasypiać!- Tak, Chloe. To najbardziej głupi pomysł, bo ja właśnie idę spać. I chcę spać... tak na zawsze. Wiecie myślę, że jeśli dołączę do taty to będzie mi lepiej.
***
Hejka :*
Dziękuję kochani za komentarze ♥ Mam nadzieję, że wam się podoba ;) zdradzę wam, że prawdopodobnie w następnym pojawi się Harry ;)
10 KOMENTARZY= NEXT
OMG to jest świetne ! *-*
OdpowiedzUsuńSwietny nie mogę doczekać się następnego
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :*
OdpowiedzUsuńBoże to cudowne !! Proszę następny. <3
OdpowiedzUsuńJest super. ;)
OdpowiedzUsuńFantastyczny :p
OdpowiedzUsuńJest cudowny. :)
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tym ff! Nie mogę się doczekać nexta!
OdpowiedzUsuńZajebiste <3<3<3<3
OdpowiedzUsuńIca
J bbzsjsjcbsjbxcjbcbzsjbxkajsjfjdbs o bic! Kgnfjcjdkckkfdk piękne to jest! Czekam na zwiastun i na nexta oczywiście ♡.♡
OdpowiedzUsuńNASTĘPNYYYYY <3
OdpowiedzUsuńGenialny!!!!! Next :o proszę bo nie wytrzymam!!
OdpowiedzUsuńDopiero zaczęłam czytać ale już to kocham ;d mam nadzieje że Harry jej nie skrzywdzi i swoją drogą dlaczego ją uprowadził ? Czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam poprzednie rozdziały i jestem zachwycona! Twoja technika pisania, fabuła, ciekawe postacie! Kurde no! Będę zaglądać w oczekiwaniu na nowy rozdział! ♥
OdpowiedzUsuńOMG *o*
OdpowiedzUsuńbooski <3
Ha! W końcu!
OdpowiedzUsuńProszę wielkie brawa dla mnie! Dotarłam i tutaj!
Wybacz, że dopiero teraz, ale czas mnie ostatnio oszukuje :C
No dobra, nie będę tu jęczeć, nie po to tutaj jestem! :D
Pozwól, że skomentuje tylko ten rozdział, bo pozostałych już nie mam siły.
Ja, na miejscu Rose, poddałabym się. Nie kopała, tylko po prostu położyła na tej ziemi i czekała na jakąkolwiek śmierć. Matko kochana. Jacy oni są brutalni, aż strach pomyśleć, co Rosie i Chloe tam przeżywają :C
Ta scena, gdzie Tata dziewczyny umiera, strasznie mnie wzruszyła. :C Tak pięknie to opisałaś, brak mi słów...
Narkotyk? O woow... Nie zasypiać? No tak. Najłatwiej mówić.
Ludzie, kiedy pojawi się Harry?! Ja tu zaraz jajko zniosę, wprowadzaj go szybko!
Czekam na następny i pozdrawiam <33